Przeczytałam 50 twarzy Greya, część z
dzieckiem na ręku, ale kto tam by o tym wspominał. W każdym bądź razie po
przeczytaniu książki bardzo zastanawia mnie fenomen sprzedaży tego hmmm
"utworu".
Z mojej osobistej oceny autorka książki ma
tyle wspólnego z pisaniem, co ja - więc nie wiele. Dodatkowo upchnęłabym ją do
tak zwanego kanonu klasy robotniczej - ot wyrwała się panienka ze wsi i
napisała książkę, bum. Książka i jej pozostałe
części już sprzedały się w nakładzie 40 milionów egzemplarzy, a liczba ta cały
czas rośnie, bum.
Dlaczego "panienka ze wsi"?
Książka napisana jest bardzo prostym
językiem, powiedzmy, że wyjętym z polskiego serialu o Kiepskich, może za
wyjątkiem słowa "kurde" zastępuje je "kuźwa" i "kurka
wodna". Za to do repertuaru wychodzącego z ust głównej bohaterki dołączają
jeszcze jęki, pojękiwania i hasło "O, święty Barnabo". Jej ubogi
zakres słów sprowadza się do tego, że ona podczas orgazmu zawsze „rozpada się na milion kawałków”, a Grey krzyczy
za nią: „poczuj to dla mnie, mała”. Chce się rzec WTF? (What The Fuck
:P) Gdzie byli ludzie od korekty? Dlaczego polscy tłumacze tak zawalili
sprawę? Może tak miało być?
Mimo, kolokwializmów językowych
i uproszczonej treści książka ma powodzenie godne prawie, że Sienkiewicza, ba
Orwella - no, bo sprzedaż na miliony to nie tylko w Polsce.
Zdecydowanie książka powinna
być sprzedawana osobom 18 plus. Jednak w Polsce może ją kupić nawet ośmiolatek
- warunek jest jeden musi mieć pieniążki.
I to jest swoją drogą w Polsce
zaskakujące...
Dlaczego nazwa "Porno" dla kobiet?
Ja już chyba wiem. Mężczyźni są wzrokowcami - dlatego
oglądają porno, ponoć aż około 80% mężczyzn ogląda takie filmy. To jest coś, co
ich podnieca. Nas kobiety rozbudza nasza wyobraźnia. Dlatego też jesteśmy mniej
odporne na opisy książek. Możemy je sobie wyobrazić, wedle gustu...
Rzecz kolejna ze względu na ilość sprzedanych
egzemplarzy - nie razi w oczy odwiedzających nas osób - że o to czytamy książki
o seksie, czyli ujarzmia wstyd, co niektórych skrytych kobiet. Okładka
też nie wygląda na opisy erotycznych scen, więc spokojnie może zająć miejsce w
biblioteczce.
Skąd ten popęd na kupno Grey'a?
Popęd sprowadza się do jednego - książka
sprzedaje seks - a dokładniej sex BSDM.
Wikipedia podpowiada definicję takiej
formy "przyjemności":
"BDSM − skrótowiec pochodzący od słów "związanie" i "dyscyplina" (ang. bondage & discipline, B&D), "dominacja" i "uległość" (ang. domination & submission, D&S, D/S) sadyzm i masochizm (ang. sadism & masochism, S&M). Odnosi się do szerokiego spektrum działań i form relacji międzyludzkich, które w wielu przypadkach nie są powszechną praktyką w relacjach seksualnych.
BDSM nie jest formą molestowania
seksualnego, bowiem odbywają się za
zgodą zaangażowanych partnerów."
Okazuje się, że Nasze pokolenie, kupuje
chętnie wszystko, co nowe, intrygujące i wszystko, co związane jest z tematem
tabu. Kobiety po wielkiej dawce "romantycznego sexu”, o którym czasem
czytają w "Harlekinach" spragnione są czegoś innego, można powiedzieć
mocniejszego.
Grey przełamuje tabu?
Jak najbardziej. Większość z nas wynosi z
domu wstyd przed nagością a także informacje, które mają chronić niewinne
kobiety. Dokładniej mówiąc - seks dopiero po ślubie, to obowiązek a nie
przyjemność. Skąd mam takie informacje? Z sieci. Mało tego aż 90% kobiet nigdy
nie rozmawiało z rodzicami a zwłaszcza z matkami o seksie, jako rodzaju
przyjemności i spełnienia się.
Lubimy przełamywać tabu, czytać o tym, co
dla nas zakazane, o tym, co szokuje i nęci.
Ona - Anastasia Steel, Uległa Ana zakochana
w nieodpowiednim facecie (skąd my to znamy?).
On Christopher a przede wszystkim Pan Grey -
facet z ciężkim dzieciństwem, o którym świadczą blizny na ciele - po
przypalaniu? Może o tym w drugiej części...
Co śmieszniejsze - rozdziewiczenie Any nic
nie boli, dziewczyna natomiast falami ma orgazm jeden za drugim. To
właśnie kobieta, którą do orgazmu doprowadza bicie szpicrutą... Dołącz do tego
pejcze, kajdanki i siniaki na tyłku przeplatane waniliowym seksem. Dodatkowo
jej rosnące uczucie, by chcieć czegoś więcej niż "Czerwony Pokój
Bólu" i zakaz dotykania mężczyzny, którego kocha - łączy się w pierwszą
część o Panu Grey...
Kobiety są spragnione właśnie
takich bajek dla "dużych dziewczynek" - ona (sierotka Marysia do
kwadratu) nieśmiała księżniczka i on władczy, rozkazujący, mroczno -
tajemniczy i zajebiście przystojny Książę (Sinobrody?). Pytanie tylko czy będzie szczęśliwe zakończenie?
Podsumowując:
Czyta ją się zdecydowanie szybko, zapomina
się przy niej o problemach, lektura relaksuje. Książka wciąga, pobudza wyobraźnię
i ciekawość.
Budzi pytania, co będzie dalej? Zastanawia jak bardzo kontrowersyjne treści
będą opisane i jak daleko posunie się główna bohaterka.
Szokuje i budzi skrajne emocje. Możesz ją
albo kochać albo nienawidzić. Nie da się obok niej przejść obojętnie.
Osobiście mam do niej mieszane uczucia i jednak nie mogę się doczekać kolejnej
części. Dlaczego? Chyba z ciekawości...
Moim zdaniem warto ją przeczytać, by mieć
własne zdanie na jej temat, by sprawdzić, jakie emocje właśnie w Nas budzi.
Jedno jest pewne tak jak "Zmierzch" zaczął fenomen książek o
wampirach, tak Grey zaczął wprowadził modę na książki o seksie.
Uważam osobiście, że gdyby autorka byłaby,
choć odrobinę bardzie profesjonalna, nie robiła tyle błędów stylistycznych
książka byłaby jednym z ciekawszych romansideł, które czytałam. Jednak do
kanonu literatury erotycznej jej daleko. Jednak jest lepsza od większości Harlekinów,
w których sex sprowadza się do słów:
„Poczuła między nogami żar,
Zacisnęła na nim paznokcie
I krzyknęła "Och, Ptysiu"!”
Dodatkowo myślę również, że otworzy umysły
kobiet seks może nawet inny niż tradycyjny (waniliowy) - w którym wedle
zapewnień naszych "babć" tylko facet może być usatysfakcjonowany. Nie
mówię oczywiście od razu o jakiś pejczach, chociaż może któraś się skusi...
Otworzy się na cudny sex i się zdziwi i
rozczaruje... No, bo przecież z badań wynika, że tylko 12% kobiet przyznaje się
do tego, że zawsze podczas stosunku ma orgazm. Natomiast ponad 63% kobiet
ma problem by osiągnąć orgazm, a aż 8% nie miało go nigdy(źródło1, źródło2).
Tak o to bańka mydlana o cudownym,
wyuzdanym, orgazmowym seksie, pękła, bum.
Ps. Od czego kobiety mają fantazje i
wyobraźnie...
Ps2. Zastanawiają mnie osoby, które z góry mówią i
piszą, że książki nie przeczytają. Dlaczego, bo jest o seksie?
Niedawno pisałam u siebie ze pragne zasilic moja biblioteczke tym tytułem ksiazke juz mam i zamierzam sie do jej przeczytania. Moje kolezanki sa zachwycone ksiazka, ciekawi mnie jej fenomen i z mila checia przeczytam. Po twoim opisie TYM bardzej :D hehehe
OdpowiedzUsuńTo ja też chcę ją mieć. Choćby dla samym opisów erotycznych :)
OdpowiedzUsuń"Och, Ptysiu" ?! Poważnie? Przypomniałaś mi dlaczego nie czytuję Harlekinów :) Może gdyby nie ten prosty język byłaby to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż ta książka wpadnie w moje ręce. Natomiast moja przyjaciółka powiedziała, że jej nie przeczyta. Nie bo jest o seksie...
OdpowiedzUsuńWiele o niej słyszałam i szczerze przyznam że ostrze sobie na nią pazurki:)
OdpowiedzUsuńDla mnie nuda :) Nie lubię takich czytadeł.
OdpowiedzUsuńja przyglądałam się tej książce, zastanawiałam się nad kupnem, ale po twojej recenzji widzę, że to książka nie dla mnie, dzięki, że ocaliłaś moje pieniążki :)
OdpowiedzUsuńRany, stoję dziś w Matrasie z ową książką w ręku czekając na szwagierkę.Dosłownie 30s, przechodzi obok kobietka, rzuca wzrokiem na mój brzuch, na książkę, na mnie. Teraz rozumiem skąd ta mina!!
OdpowiedzUsuńJa opisu nie przeczytałam, zdążyłam tylko wychwycić słowa "fenomen literatury kobiecej" kiedy musialam odłożyć ją na miejsce. Hahhaa :D
Nie skuszę się na nią .
OdpowiedzUsuń