Był czas kiedy mi prała mamusia - wiecie jak ja za tym tęsknię? Teraz łatwo nie ma - trzeba wyprać swoje, Mężulka i córci. Ubrania jednak mają swoje kaprysy, niektóre trzeba prać ręcznie, inne w niższej lub wyższej temperaturze a jeszcze inne po prostu farbują. Powiem od razu nie będę ukrywać od zawsze byłam leniem i jak myślę że miałabym każdą koszulkę która farbuje prać oddzielnie ręcznie - a mam takich gałganków sporo - to by mnie szlag trafił jak nic.
Zdradzę wam moje sprawdzone sposoby na ciuszki "które puszczają bąki":
- Ocet - kuracja tańsza aczkolwiek bardziej śmierdząca - litr letniej wody i litr octu, namaczamy, wyciskamy i pierzemy aż wstrętny smrodek zniknie - nagle barwnik z ubrania się utlenia i już nie koloruje sąsiadów,
- Chusteczki wyłapujące kolor - ja używam Domol - można je kupić w Rossmannie. Koszt to około 6zł. Wrzucamy mix kolorów do pralnicy wkład pełny do tego 1-2 ukochane chusteczki i pranie nawet odrobinę nie zmienia koloru. Natomiast chusteczki zbierają wszystkie barwniki dodatkowe. Odkąd je poznałam moje lenistwo je uwielbia, szczególnie gdy kupuje coś nowego i nie wiem czy nie upapra wszystkiego dookoła, dodaje je prawie do każdego prania. Wręcz zdarzyło mi się uprać ubrania czerwone z białymi (czerwona koszulka Męża była dobrze zawinięta w jego jasną bluzę) i to cudo uratowało mi tyłek. To mój kolejny zdecydowany HIT.
Słyszałam także o sposobach sprania barwnika - ale jakoś pranie po 10 razy by zahartować ciucha to dla mnie marnotrawstwo i wody i prądu - o mych biednych dłoniach nie wspominając.
Ja jestem na etapie, że mama mi pierze, ja do pralki nie dochodzę ;D
OdpowiedzUsuńJa tam mogę prac ale jak widzę prasowanie to mi niedobrze;)
OdpowiedzUsuńmy pierzemy kolorowe razem na 40stopni i nie farbuja:)
OdpowiedzUsuńteż używam chusteczek do prania ,ale innej firmy wydaje mi się ,że są skuteczniejsze ale może to tylko moje odczucie ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tych chusteczkach! Muszę koniecznie kupić bo z tym farbowaniem to jak męnż pierze to bywa różnie:)
OdpowiedzUsuń